Ziewnęłam.
To łóżko jest mega wygodne. W domu mam dość twarde łóżko więc czasem jestem obolała, ale dzisiaj spało mi się cudownie.
Mimo tego, że obudziłam się wyspana, czułam coś co sprawiało, że... Że miałam złe przeczucia? Nieeee! To jakaś paranoja. Kolejna cecha po mamie - zawsze wydaje mi się, że może się wydarzyć coś złego, ale mimo to jestem optymistką.
Przekręciłam się na drugi bok i zobaczyłam, że Hazzy nie ma już w łóżku. Cholera. On zawsze wstaje pierwszy! Oczywiście pewnie robi śniadanie.
Zrzuciłam z siebie cieniutką kołdrę i ruszyłam w stronę łazienki.
Przemyłam twarz zimną wodą i przepłukałam nią usta. Spojrzałam lustro. W sumie myślałam, że dobrze, że Loczek wstał pierwszy, ale jakby mnie zobaczył to nic złego by się nie stało. Przeczesałam włosy i w sumie mogłam iść na śniadanie.
- No nie... - Powiedziałam po polsku. Oprócz mojego chłopaka i śniadania ujrzałam Zayna. Świetnie, a ja w pidżamie...
- Kochanie, ja wiem, że twoja natura jest nieokiełznana, ale ja nie rozumiem nawet jednego słowa po polsku. - Podszedł do mnie i dał mi porannego całuska.
- Nieokiełznana natura? - Zaśmiał się Zayn. - Czyli w nocy się działo coś?
- A żebyś wiedział! - potwierdziłam - Harry chrapał tak, że nie wiedziałam, czy to trzęsienie ziemi, czy tsunami idzie. - Mulat się śmiał z kolegi.
- Eeej! Ja wcale nie chrapie! - Zarzekał się.
- Gościu! Muszę spać z tobą podczas każdej trasy. Adrianne ma rację.
- No wiesz, dzięki bracie... - strzelił mini foszka.
- Spokojnie. Chrapanie mi nie przeszkadza. Może czasem, ale nie dziś.
- Czyli dobrze się spało?
- Nie pamiętam kiedy ostatnio się tak wyspałam. - Jak zwykle wspięłam się na palce i dałam mu całuska w policzek.
Zayn się dziwnie na mnie patrzył. Ciekawe, czy przez moją pidżamkę w kraby, czy przez to, że zobaczył mnie bez makijażu, ale chyba nie wyglądałam źle...
- A właściwie Zayn to co tu robisz? - Zapytałam.
- A wpadłem obczaić waszą miejscówkę, ale już spadam. Obiecałem mojej Perrie, że zadzwonię.
- Pa pa. - Powiedziałam równo z Harrym.
Gdy Zayn wyszedł Hazza wskazał na taras, gdzie było śniadanie.
- Sam to zrobiłeś? - Pytałam przekonana, że tak jest.
- Nie tym razem. - Jak zwykle się uśmiechnął. - Zamówiłem. Nie będę non stop gotował.
- Ahh tak. Nie oczekuję tego od ciebie, ale musisz wiedzieć, że ja gotować nie umiem. - Posmarowałam bułkę dżemem i kawałek ugryzłam.
- Naprawdę nie umiesz gotować? - Zdziwił się. Jadł jakąś sałatkę.
- Wszystko co zaczynam gotować umiem... Spieprzyć.
- Nie może być aż tak źle. - Uśmiechnął się szeroko.
- Dobra, to jutro coś ugotuję.
- Zawzięta jesteś.
- Bo mi nie wierzysz w tak prostym temacie. Twoje kubki smakowe zrozumieją co to znaczy nieudana potrawa.
- A więc się przekonają i nie tylko moje. - Dalej jadł sałatkę i wskazywał na mnie widelcem.
- A niby kto jeszcze? - Wytrzeszczyłam oczy.
- Chłopaki.
- Oszalałeś. Nie zgadzam się. - Odłożyłam kanapkę na znak protestu.
- To może zakładzik. Jeżeli chłopakom będzie smakować to...
- To co?
- Opalasz się toples na plaży!
- Wchodzę. A jak nie będzie smakować to co ty robisz?
- To chodzę nago 2 dni.
- O nie! To miała być ''kara'' dla ciebie, a nie dla mnie, a poza tym ty lubisz chodzić nago!
- To ty coś wymyśl jak jesteś tak mądra. - wypiął mi język.
- Hmm... Momencik... - Pomyślałam chwilę. - Całkowicie się wszędzie ogolisz!
- Ha ha ha! Ciekawe jak to sprawdzisz. - Śmiał się.
- A żebyś wiedział, że sprawdzę. Każdy kawałek twojego ciała. Centymetr po centymetrze, milimetr po milimetrze.
- Czyli po karze dostanę nagrodę? - Uśmiechał się łobuzersko.
- Powiedziałbym ci coś, ale powiem dopiero jak się okaże kto wygrał.
- Dobra to dokończ kanapkę, przebierz się, bo chyba nie chcesz wyjść w pidżamie i idziemy. - Wstał, zasunął swoje krzesło i dał mi buziaka.
- Nie interesuje cię co chciałam powiedzieć? - Jestem przyzwyczajona, że ludzie wymuszają ze mnie odpowiedzi...
- I tak mi powiesz. - Prychnął i wszedł do domku.
Spędziliśmy razem z chłopakami miły poranek, południe, popołudnie... Chociaż chciałabym spędzić czas tylko z Harrym...
Ach tak. Liam i Lou postanowili wrócić jak najszybciej do Londynu i zaraz po lunchu wsiedli w najbliższy samolot. Liam miał jakiś problem związany z Dan, a Louis chciał mu towarzyszyć poza tym stęsknił się za Eleanor. Zayn też się zastanawiał, czy nie wrócić, ale Pezz ma teraz trasę, a w domu jest trochę pokłócony z ojcem.
Tak czy siak w końcu zostałam sama z moim ukochanym.
Niall i Zayn poszli na jakąś imprezkę, poza tym to już duże dzieci.
Harry i ja postanowiliśmy się wybrać na odludnioną plażę, coś jakby rezerwat... Podobno wiele zakochanych się tam często wybiera, można nawet sobie taką plażę zarezerwować... Ale, aż tak nie szalejmy.
Szliśmy. Sami. Zachód słońca. Trzymając się za ręce jak dzieci w przedszkolu. Pamiętam jak mając 5 lat miałam męża i się bardzo kochaliśmy oczywiście. Myślałam nad tym jakie życie jest krótkie, a od niedawna jak życie się zmienia. Harry również był zamyślony.
- O czym myślisz? - wypaliłam znikąd.
- O Tobie oczywiście. - Uśmiechnął się w moją stronę.
- A co dokładnie?
- Cóż... Jesteś właściwie nie kończącym się tematem w mojej głowie. Jesteś inteligentna, może nawet mądrzejsza ode mnie, jesteś niedoświadczona, a ja zawsze chciałem być dla dziewczyny kimś w rodzaju przewodnika po życiu. O tym myślałem przed chwilką, ale myślę o Tobie ciągle więc to nie jest takie proste to wszystko opisać... - Przeczesał włosy swoją lewą ręką, którą miał wolną. (Prawą trzymał moją dłoń.)
- Wiesz muszę ci przyznać, że lubię być mądrzejsza, przez co jestem niestety czasem sarkastyczna i to niesamowite, że nie świadomie znalazłam sobie wymarzonego ''przewodnika po życiu''.
- Hola hola! To ja znalazłem Ciebie! - Zatrzymał mnie i obrócił w swoją stronę trzymając za ramiona. - Żałuję, że tak wyszło, ale teraz nie żałuję, że akurat trafiłem na Ciebie. Kocham Cię.
Objęłam go w pasie. Patrzyłam się lekko w górę, a on w dół. Patrzyliśmy sobie w oczy. Ta uwielbiana przeze mnie zieleń jego oczu. Bajka!
Brunet lekko się nade mną nachylił, a ja lekko stanęłam na palcach. Nasze wargi się złączyły. Pocałunek był bardzo subtelny. Hazz przeniósł swoje usta w kącik moich, a następnie drobnymi pocałunkami zjeżdżał po mojej szczęce do szyi. Postanowił mi zostawić małe znamię. Zassał lekko moją skórę, następnie lekko oblizał malinkę i delikatnie podmuchał. Przeszedł mnie dreszcz. Gdy mnie dotykał zapierało mi dech.
- Ko- ochanie... - Lekko sapałam pod wpływem przyjemności, którą mi sprawiało lekkie przygryzanie mojej szyi przez mojego chłopaka. - Możemy wrócić do domku?
- Nie podoba Ci się tu? - Zapytał nie przerywając podniecania mnie. Zaczął przenosić swoje pocałunki w kierunku mojego dekoltu.
- Po prostu, chcę aby mój ''przewodnik przez życie'' zabrał mnie w dogodne miejsce i pokazał mi kolejny poziom w moim życiu. - Chłopak nagle przerwał i spojrzał na mnie szeroko otwartymi oczyma. - Nie patrz się tak tylko zabierz mnie stąd i pokaż mi jak wygląda prawdziwa rozkosz. - Pocałowałam go namiętnie w usta.
- Ciągle mnie zadziwiasz... nie wolisz romantycznie pooglądać zachód słońca?
- Słońce wschodziło i zachodziło miliardy razy i jeszcze miliardy razy wzejdzie i zajdzie, a ja jeszcze nigdy nie.... - zatrzymałam się.
- Nie musisz kończyć Księżniczko. Ja ci wszystko wytłumaczę...
I zaczęliśmy podążać w stronę naszego kurnika. Domek mi strasznie przypominał właśnie kurnik stąd ta przenośnia.
***
Harry rzucił mnie na łóżko, po czym silnie na mnie naparł. Nie przestawaliśmy się całować. Lekko mnie podniósł, aby ułatwić sobie rozsunięcie suwaka mojej sukienki. Gdy zrzuciłam jedyny ciuch i zostałam w bieliźnie, Loczek ściągnął szybkim ruchem T-shirt i ukazał swój umięśniony tors i wiele tatuaży. Postanowiłam mu pomóc ze spodniami i rozpięłam mu guzik i rozsunęłam rozporek. Oderwał się ode mnie na chwilę, aby całkiem ściągnąć spodnie.- Nie wiedziałem, że jesteś taka śmiała.
- Ty mnie zmieniasz.
I wróciliśmy do pocałunków. Ręce Hazzy powędrowały do rozpięcia mojego stanika. Gdy już go na sobie nie miałam najpierw pieścił rękoma moje piersi, a potem zaczął je ssać.
- Harry! Agh! To podniecające, ale proszę Cię przejdź do rzeczy, pobawisz się innym razem. - Wyjęczałam.
Wysłuchał mnie. Przekręcił nas tak, że znaleźliśmy się oboje pod kołdrą. Po chwili byliśmy również całkiem nadzy. Położył się na mnie. Wyczuwałam jego męskość.
- Jesteś pewna, że tego chcesz? Chcesz, żebym był Twoim pierwszym?
-Tak. Pierwszym i ostatnim.
Przepraszam za moją dosadność - Harry mnie rozdziewiczył. Czułam ogromy ból przenikający się z lekką przyjemnością. Nie wiem jak jest w innych przypadkach, ale mnie bolało na tyle, że pociekły mi łzy. Mój ukochany ich nie zauważył. Cieszyłam się, że to on jest osobą, która no wiecie...
Po upojnych chwilach rzuciliśmy się na poduszki.
Rozbrzmiała melodia mojego telefonu.
- Ktoś do Ciebie dzwoni, Kochanie. - Oznajmił chłopak.
- No słyszę. - oboje byliśmy zasapani.
Spojrzałam na telefon.
- Mama... Odebrać?- Zapytałam.
- Pewnie, to musi być coś ważnego.
- Halo? Mamuś?
Usłyszałam płacz...