sobota, 19 października 2013

9. ''Bądź pierwszym i ostatnim''

   Rozciągnęłam się.
   Ziewnęłam.
   To łóżko jest mega wygodne. W domu mam dość twarde łóżko więc czasem jestem obolała, ale dzisiaj spało mi się cudownie.
   Mimo tego, że obudziłam się wyspana, czułam coś co sprawiało, że... Że miałam złe przeczucia? Nieeee! To jakaś paranoja. Kolejna cecha po mamie - zawsze wydaje mi się, że może się wydarzyć coś złego, ale mimo to jestem optymistką.
   Przekręciłam się na drugi bok i zobaczyłam, że Hazzy nie ma już w łóżku. Cholera. On zawsze wstaje pierwszy! Oczywiście pewnie robi śniadanie.
   Zrzuciłam z siebie cieniutką kołdrę i ruszyłam w stronę łazienki.
   Przemyłam twarz zimną wodą i przepłukałam nią usta. Spojrzałam lustro. W sumie myślałam, że dobrze, że  Loczek wstał pierwszy, ale jakby mnie zobaczył to nic złego by się nie stało. Przeczesałam włosy i w sumie mogłam iść na śniadanie.
- No nie... - Powiedziałam po polsku. Oprócz mojego chłopaka i śniadania ujrzałam Zayna. Świetnie, a ja w pidżamie...
- Kochanie, ja wiem, że twoja natura jest nieokiełznana, ale ja nie rozumiem nawet jednego słowa po polsku. - Podszedł do mnie i dał mi porannego całuska.
- Nieokiełznana natura? - Zaśmiał się Zayn. - Czyli w nocy się działo coś?
- A żebyś wiedział! - potwierdziłam - Harry chrapał tak, że nie wiedziałam, czy to trzęsienie ziemi, czy tsunami idzie. - Mulat się śmiał z kolegi.
- Eeej! Ja wcale nie chrapie! - Zarzekał się.
- Gościu! Muszę spać z tobą podczas każdej trasy. Adrianne ma rację.
- No wiesz, dzięki bracie... - strzelił mini foszka.
- Spokojnie. Chrapanie mi nie przeszkadza. Może czasem, ale  nie dziś.
- Czyli dobrze się spało?
- Nie pamiętam kiedy ostatnio się tak wyspałam. - Jak zwykle wspięłam się na palce i dałam mu całuska w policzek.
   Zayn się dziwnie na mnie patrzył. Ciekawe, czy przez moją pidżamkę w kraby, czy przez to, że zobaczył mnie bez makijażu, ale chyba nie wyglądałam źle...
- A właściwie Zayn to co tu robisz? - Zapytałam.
- A wpadłem obczaić waszą miejscówkę, ale już spadam. Obiecałem mojej Perrie, że zadzwonię.
- Pa pa. - Powiedziałam równo z Harrym.
   Gdy Zayn wyszedł Hazza wskazał na taras, gdzie było śniadanie.
- Sam to zrobiłeś? - Pytałam przekonana, że tak jest.
- Nie tym razem. - Jak zwykle się uśmiechnął. - Zamówiłem. Nie będę non stop gotował.
- Ahh tak. Nie oczekuję tego od ciebie, ale musisz wiedzieć, że ja gotować nie umiem. - Posmarowałam bułkę dżemem i kawałek ugryzłam.
- Naprawdę nie umiesz gotować? - Zdziwił się. Jadł jakąś sałatkę.
- Wszystko co zaczynam gotować umiem... Spieprzyć.
- Nie może być aż tak źle. - Uśmiechnął się szeroko.
- Dobra, to jutro coś ugotuję.
- Zawzięta jesteś.
- Bo mi nie wierzysz w tak prostym temacie. Twoje kubki smakowe zrozumieją co to znaczy nieudana potrawa.
- A więc się przekonają i nie tylko moje. - Dalej jadł sałatkę i wskazywał na mnie widelcem.
- A niby kto jeszcze? - Wytrzeszczyłam oczy.
- Chłopaki.
- Oszalałeś. Nie zgadzam się. - Odłożyłam kanapkę na znak protestu.
- To może zakładzik. Jeżeli chłopakom będzie smakować to...
- To co?
- Opalasz się toples na plaży!
- Wchodzę. A jak nie będzie smakować to co ty robisz?
- To chodzę nago 2 dni.
- O nie! To miała być ''kara'' dla ciebie, a nie dla mnie, a poza tym ty lubisz chodzić nago!
- To ty coś wymyśl jak jesteś tak mądra. - wypiął mi język.
- Hmm... Momencik... - Pomyślałam chwilę. - Całkowicie się wszędzie ogolisz!
- Ha ha ha! Ciekawe jak to sprawdzisz. - Śmiał się.
- A żebyś wiedział, że sprawdzę. Każdy kawałek twojego ciała. Centymetr po centymetrze, milimetr po milimetrze.
- Czyli po karze dostanę nagrodę? - Uśmiechał się łobuzersko.
- Powiedziałbym ci coś, ale powiem dopiero jak się okaże kto wygrał.
- Dobra to dokończ kanapkę, przebierz się, bo chyba nie chcesz wyjść w pidżamie i idziemy. - Wstał, zasunął swoje krzesło i dał mi buziaka.
- Nie interesuje cię co chciałam powiedzieć? - Jestem przyzwyczajona, że ludzie wymuszają ze mnie odpowiedzi...
- I tak mi powiesz. - Prychnął i wszedł do domku.
   Spędziliśmy razem z chłopakami miły poranek, południe, popołudnie... Chociaż chciałabym spędzić czas tylko z Harrym...
   Ach tak. Liam i Lou postanowili wrócić jak najszybciej do Londynu i zaraz po lunchu wsiedli w najbliższy samolot. Liam miał jakiś problem związany z Dan, a Louis chciał mu towarzyszyć poza tym stęsknił się za Eleanor. Zayn też się zastanawiał, czy nie wrócić, ale Pezz ma teraz trasę, a w domu jest trochę pokłócony z ojcem.
   Tak czy siak w końcu zostałam sama z moim ukochanym.
   Niall i Zayn poszli na jakąś imprezkę, poza tym to już duże dzieci.
   Harry i ja postanowiliśmy się wybrać na odludnioną plażę, coś jakby rezerwat... Podobno wiele zakochanych się tam często wybiera, można nawet sobie taką plażę zarezerwować... Ale, aż tak nie szalejmy.
   Szliśmy. Sami. Zachód słońca. Trzymając się za ręce jak dzieci w przedszkolu. Pamiętam jak mając 5 lat miałam męża i się bardzo kochaliśmy oczywiście. Myślałam nad tym jakie życie jest krótkie, a od niedawna jak życie się zmienia. Harry również był zamyślony.
- O czym myślisz? - wypaliłam znikąd.
- O Tobie oczywiście. - Uśmiechnął się w moją stronę.
- A co dokładnie?
- Cóż... Jesteś właściwie nie kończącym się tematem w mojej głowie. Jesteś inteligentna, może nawet mądrzejsza ode mnie, jesteś niedoświadczona, a ja zawsze chciałem być dla  dziewczyny kimś w rodzaju przewodnika po życiu. O tym myślałem przed chwilką, ale myślę o Tobie ciągle więc to nie jest takie proste to wszystko opisać... - Przeczesał włosy swoją lewą ręką, którą miał wolną. (Prawą trzymał moją dłoń.)
- Wiesz muszę ci przyznać, że lubię być mądrzejsza, przez co jestem niestety czasem sarkastyczna i to niesamowite, że nie świadomie znalazłam sobie wymarzonego ''przewodnika po życiu''.
- Hola hola! To ja znalazłem Ciebie! - Zatrzymał mnie i obrócił w swoją stronę trzymając za ramiona. - Żałuję, że tak wyszło, ale teraz nie żałuję, że akurat trafiłem na Ciebie. Kocham Cię.
   Objęłam go w pasie. Patrzyłam się lekko w górę, a on w dół. Patrzyliśmy sobie w oczy. Ta uwielbiana przeze mnie zieleń jego oczu. Bajka!
   Brunet lekko się nade mną nachylił, a ja lekko stanęłam na palcach. Nasze wargi się złączyły. Pocałunek był bardzo subtelny. Hazz przeniósł swoje usta w kącik moich, a następnie drobnymi pocałunkami zjeżdżał po mojej szczęce do szyi. Postanowił mi zostawić małe znamię. Zassał lekko moją skórę, następnie lekko oblizał malinkę i delikatnie podmuchał. Przeszedł mnie dreszcz. Gdy mnie dotykał zapierało mi dech.
- Ko- ochanie... - Lekko sapałam pod wpływem przyjemności, którą mi sprawiało lekkie przygryzanie mojej szyi przez mojego chłopaka. - Możemy wrócić do domku?
- Nie podoba Ci się tu? - Zapytał nie przerywając podniecania mnie. Zaczął przenosić swoje pocałunki w kierunku mojego dekoltu.
- Po prostu, chcę aby mój ''przewodnik przez życie'' zabrał mnie w dogodne miejsce i pokazał mi kolejny poziom w moim życiu. - Chłopak nagle przerwał i spojrzał na mnie szeroko otwartymi oczyma. - Nie patrz się tak tylko zabierz mnie stąd i pokaż mi jak wygląda prawdziwa rozkosz. - Pocałowałam go namiętnie w usta.
- Ciągle mnie zadziwiasz... nie wolisz romantycznie pooglądać zachód słońca?
- Słońce wschodziło i zachodziło miliardy razy i jeszcze miliardy razy wzejdzie i zajdzie, a ja jeszcze nigdy nie.... - zatrzymałam się.
- Nie musisz kończyć Księżniczko. Ja ci wszystko wytłumaczę...
   I zaczęliśmy podążać w stronę naszego kurnika. Domek mi strasznie przypominał właśnie kurnik stąd ta przenośnia.
***
   Harry rzucił mnie na łóżko, po czym silnie na mnie naparł. Nie przestawaliśmy się całować. Lekko mnie podniósł, aby ułatwić sobie rozsunięcie suwaka mojej sukienki. Gdy zrzuciłam jedyny ciuch i zostałam w bieliźnie, Loczek ściągnął szybkim ruchem T-shirt i ukazał swój umięśniony tors i wiele tatuaży. Postanowiłam mu pomóc ze spodniami i rozpięłam mu guzik i rozsunęłam rozporek. Oderwał się ode mnie na chwilę, aby całkiem ściągnąć spodnie.
- Nie wiedziałem, że jesteś taka śmiała.
- Ty mnie zmieniasz.
   I wróciliśmy do pocałunków. Ręce Hazzy powędrowały do rozpięcia mojego stanika. Gdy już go na sobie nie miałam najpierw pieścił rękoma moje piersi, a potem zaczął je ssać.
- Harry! Agh! To podniecające, ale proszę Cię przejdź do rzeczy, pobawisz się innym razem. - Wyjęczałam.
   Wysłuchał mnie. Przekręcił nas tak, że znaleźliśmy się oboje pod kołdrą. Po chwili byliśmy również całkiem nadzy. Położył się na mnie. Wyczuwałam jego męskość.
- Jesteś pewna, że tego chcesz? Chcesz, żebym był Twoim pierwszym?
-Tak. Pierwszym i ostatnim.
   Przepraszam za moją dosadność - Harry mnie rozdziewiczył. Czułam ogromy ból przenikający się z lekką przyjemnością. Nie wiem jak jest w innych przypadkach, ale mnie bolało na tyle, że pociekły mi łzy. Mój ukochany ich nie zauważył. Cieszyłam się, że to on jest osobą, która no wiecie...
   Po upojnych chwilach rzuciliśmy się na poduszki.
   Rozbrzmiała melodia mojego telefonu.
- Ktoś do Ciebie dzwoni, Kochanie. - Oznajmił chłopak.
- No słyszę. - oboje byliśmy zasapani.
   Spojrzałam na telefon.
- Mama... Odebrać?- Zapytałam.
- Pewnie, to musi być coś ważnego.
- Halo? Mamuś?
 Usłyszałam płacz...

sobota, 18 maja 2013

8. Co przyniesie jutro?

   Harold prowadził mnie... Właśnie o to chodzi, że nie wiem gdzie!
- Przepraszam, ale gdzie ty mnie prowadzisz i gdzie nasze walizki?
- Do miejsca, w którym będziemy mieszkać, a o walizki się nie martw. - Ściągając lekko z nosa okulary puścił mi oczko.
- Dobra... ale ja tu nie widzę żadnego hotelu... - Wymachiwałam rękami.
- Spokojnie! - Zaśmiał się. - Bo nie będziemy mieszkać w hotelu...
- To gdzie?
   Wyszliśmy ze ścieżki otoczonej drzewami na plażę. Teraz nasza ścieżka prowadziła w stronę długiego pomostu na końcu, którego była mała chatka przypominająca te które sobie wymarzyłam tu lecąc, ale nie widziałam wcześniej, żeby je budowano pojedynczo...
   Idąc już pomostem domyśliłam się jaki plan ma Hazza...
- I jak ci się podoba? - zapytał obejmując mnie w pasie.
- Zwariowałeś. - Powiedziałam oszołomiona.
- Spełniam twoje marzenia. - Przybliżył usta do mojej szyi lekko ją muskając.
- Możemy wejść do środka?
- Oczywiście. - Otworzył przede mną drzwi wymachując rękami wskazując mi wejście.
   W środku ujrzałam salon z wielkim oknem, z którego z którego widzieliśmy daleko rozciągający się ocean.   Salon połączony był z kuchnią, która nie byłą wielka, ale było w niej chyba wszystko co potrzebne. Oprócz wejściowych drzwi były jeszcze jedne. Harry na nie wskazał i poszliśmy w ich stronę. Po otwarciu ich ujrzałam dwa duże łóżka. To dobrze, że Hazza nie wyobraża sobie zbyt dużo, bo nie ma co. W sypialni były kolejne drzwi. Ruszyłam w ich stronę, ale odwróciłam głowę w stronę Sytyles'a czekając na potwierdzenie. Kiwnął głową na tak przygryzając dolną wargę. 
   W łazience (bo byłą to łazienka) była wielka wanna, a raczej jakuzzi, ogromne lustro, umywalka (również bardzo duża) i oczywiście toaleta. Usiadłam na wannie patrząc w nią rozmarzona...
- Co o tym myślisz? - Wyrwał mnie z rozmarzenia oparty o futrynę gwiazdor.Zmierzyłam go wzrokiem. Był ubrany w błękitną koszulę w kratkę, czarne obcisłe rurki i białe convers.
- Cóż... ja wiem... - Skrzywiłam się. (Oczywiście na niby)
- Wiedziałem, że mogłem wziąć większy. - Zacisnął dłoń w pięść.
- Żartowałam. - Zaśmiałam się, podeszłam do niego i dotknęłam jego lewego ramienia. - Nie mogłam sobie wymarzyć cudowniejszego miejsca. - Patrzyłam w jego niezmierzenie głębokie oczy. Zbliżył się do mnie jak do pocałunku. Zamknęłam już oczy, ale on przerwał.
- A o czym tak rozmawiałaś z Zaynem? - Otworzyłam oczy.
- Hmm.. Zaprzyjaźniliśmy się. - Uniosłam lekko lewy kącik moich ust.
- Nie żartuj. - Zaśmiał się. - Nawet ze mną się tak nie kłócisz. - Szeroko się uśmiechnął. Uderzyłam lekko pięścią w jego tors.
- Cóż... Zaczęło się na kłótni, skończyło na... Przyjaźni.
- Cieszę się. - Objął mnie swoimi ogromnymi, długimi ramionami. - Chcę, żeby moi przyjaciele byli twoimi przyjaciółmi. - Złożył całus na mojej głowie.
   Odsunął mnie od siebie.
- Co powiesz na to, że dzisiaj odpoczniemy, a jutro przejdziemy się na plażę, spotkamy się z chłopaki, a wieczorem zrobię ci niespodziankę? - Wyliczał na palcach.
- Wszystko mi pasuje, ale bez niespodzianki. Mam dosyć niespodzianek. - Skrzywiłam się.
- A więc zdradzę ci, że niespodzianką miała być romantyczna kolacja. - Uśmiechnął się pytając, czy się zgadzam. Przytaknęłam.
- To teraz ty stąd wyjdź. - Uśmiechnęłam się figlarnie, popychając go. - A ja się wykąpię. - Przygryzłam dolną wargę.
- Jak sobie życzysz. - Ukłonił się i zamkną drzwi do łazienki.
   Wzięłam bardzo długą kąpiel jak na mnie.
   Gdy wyszłam czekała na mnie kolacja. Spaghetti. Kocham je. Jak się okazało Harry sam je zrobił. Było pyszne. Po kolacji trochę posiedzieliśmy i poszliśmy spać.
   Dzień był męczący. Na szczęście szybko zleciał. Czekam na jutro.


Ten rozdział jest dość krótki, ale szykujcie się na kolejne, bo będzie się działo ;) .

niedziela, 28 kwietnia 2013

7. Kłótnie

   Przeszliśmy z samolotu na lotnisko i... Zobaczyłam tych 4 pozostałych wariatów, których widziałam wcześniej na imprezie u Toma (oczywiście nie licząc plakatów, internetu itp).
- Przepraszam cię. Być może miałaś nadzieję, że spędzimy ten czas wyłącznie razem, ale oni się uparli, że muszą też polecieć na Bora Bora... - Powiedział patrząc na mnie jak zbity pies.
- Spokojnie, nie gniewam się. Chętnie ich poznam bliżej.
   Harrego twarz pojaśniała. W sumie to się nawet bardzo cieszyłam. Może atmosfera nie będzie taka niezręczna jak do tej pory we dwójkę...
- Vas Hapennin gołąbeczki!? - krzyknął Zayn, podchodząc do nas jako pierwszy.
   Harry wyciągnął do Zayna rękę (zrobili takie standardowe męskie przywitanie - ręka i z bara), a następnie przywitał się tak z resztą chłopaków.
- Wy tak bez dziewczyn? - zapytałam próbując jakoś zacząć konwersację.
- Cóż lecieliśmy prosto z Australi więc tak wyszło. - powiedział prawie bez uczuć Liam.
- Nie prawda! - krzyknął Louis następnie ściszając głos i mówiąc mi na stronie - My tak celowo bez nich. - puścił mi oczko na co ja się tylko zaśmiałam.
- To może idziemy coś zjeść? - Zaproponował Hazza.
- Ja jestem za. Od wczoraj nic nie jadłam...
- Czytasz mi w myślach... Zjadłbym kebaba, albo pizzę... Albo nie! Co powiecie na chińszczyznę?! - można się domyślić, że mówił to Niall.
- Nie wiem czy znajdziesz na lotnisku chińszczyznę. - poklepał go po plecach Liam zaciskając usta.
- Ja bym zjadła pizzę... - powiedziałam rozmarzonym głosem...
- A więc mniejszość zdecydowała idziemy na pizzę. - Mulat wskazał kierunek, a my poszliśmy zaraz za nim.
   Harry objął mnie ręką w pasie i dał mi całusa w policzek. Po czy odwróciłam głowę w jego stronę i dałam mu całusa w usta. Musiałam się przy tym trochę wspiąć na palce, bo nie ukrywam, że jest on ode mnie dużo wyższy.
   Jak widać mam bardzo zmienny humor. Zdaje mi się, że to przez to, że miałam bardzo przyjemny sen. Co prawda nie wiem jaki, ale do tej pory czuję się błogo.
   Znaleźliśmy na lotnisku jakąś knajpkę, w której można zamówić pizzę. Nie było mojej ulubionej więc postanowiłam wziąć pepperoni z zielonymi oliwkami. Ale zdałam sobie z czegoś sprawę.
- Harry?
- Hmm?
- Bo widzisz... Ja nie mam pieniędzy... Znaczy mam, ale nie w panującej tu walucie...
- Chyba nie sądzisz, że pozwoliłbym ci za cokolwiek płacić?
- To chyba ty nie sądzi, że ja pozwolę tobie za mnie płacić? - zmarszczyłam czoło.
- Nie kłuć się ze mną! Poza tym wszystko ustaliłem z twoją mamą. - Wypiął mi język.
- Eeej! - uderzyłam go w ramię - Rozmawiałeś z moją mamą?
- Tak. Masz z tym problem? - zażartował.
- Głupek. - znowu go uderzyłam i wpadliśmy w śmiech.
- Hej, hej? Nie przeszkadzamy wam. - powiedział Zayn.
- Nie. Czemu tak myślisz? - odezwał się Styles nie odwracając ode mnie wzroku na co Malik wywrócił tylko oczami.
   Do naszego stolika podeszła kelnerka.
- Witam. Czy mogę przyjąć zamówienie? - uśmiechnęła się szeroko.
- Myślę, że tak... - powiedział Hazza patrząc, czy się z tym zgadzamy - Ja poproszę...pizzę... -jeszcze raz spojrzał w kartę i celując w jeden punkt na niej, zdecydował się - ... Hawajską!
- Margaritę z podwójnym serem. -  powiedział Niall zacierając ręce.
- Hmmm... Dla mnie niech będzie pizza z kurczakiem i pieczarkami. - puścił do kelnerki oko Zayn.
- Pepperoni. - krótko stwierdził Payne podnosząc rękę na znak, że on składa zamówienie.
- Ja również pepperoni, tylko zamiast papryki poproszę oliwki. - uśmiechnęłam się na samo moje zamówienie.
- Dziękuję. Pizza będzie za jakieś 30 minut.
   Kelnerka schowała długopis do fartucha i odeszła.
- Naprawdę? - spojrzał na mnie dziwnie loczek.
- Co naprawdę? - nie rozumiałam o co mu chodzi...
- Lubisz oliwki? - pytał jakby zdziwionym, błagalnym głosem.
- Taaak? - spojrzałam pytając moimi oczami czy ma z tym problem - Tak samo jak lubię majonez i fetę. -stwierdziłam.
- Fuj. - podsumował.
- Wiesz Harry... Brytyjczycy nie lubią intensywnych smaków, a ja owszem. - skrzyżowałam ręce na piersiach jednocześnie opierając się o krzesło, na którym siedziałam.
- A ty to niby nie Brytyjka? - zapytał robiąc ten sam gest co ja przed chwilą.
- No właśnie nie. - podniosłam brew.
- A więc kim jesteś? - zmrużył oczy.
- Polką. - powiedziałam dumnym głosem.
- Jesteś Polką i nie lubisz pić? Nie rozśmieszaj mnie. - zachichotał.
- Jestem dobrze wychowana. Przeszkadza ci moje pochodzenie. - przechyliłam głowę na prawy bok.
- Ależ skąd. - przybliżył się do mnie opierając o stół - Polki są podobno bardzo temperamentne. - zmierzył mnie wzrokiem, przygryzając dolną wargę.
- Módl się... -przybliżyłam się do niego jeszcze bardziej i oblizałam wargi - ...żebyś się o tym nie przekonał. - odsunęłam się.
- Dobra skończcie. - machał rękami Liam - Niall się nasłucha, a potem ma niestrawności...
- Biedny Niaaall!!! - powiedziałam chórem z Hazzą i momentalnie na siebie spojrzeliśmy.
- Wow. Przerażacie mnie. - powiedział Niall.

   Zaraz praktycznie po tym jak zjedliśmy pizzę mieliśmy odlot.
   Jako, że jestem bardzo wredną osobą (no może nie zawsze) mówiłam Stylesowi jakie to pyszne były te oliwki. Skubany przerywał mi zawsze mokrymi całusami, ale ja i tak dalej gadałam.
- Wy tak zawsze? - wszedł między nas Lou łapiąc za nasze ramiona.
- Co zawsze? - zapytałam.
- Tak gruchacie.
- Nie. - zdementował loczek.
- Nie widzisz, że jesteśmy pokłóceni? - zapytałam przekrzywiając głowę.
- To ja nie chcę was pogodzonych widzieć... - odsunął się od nas ten marchewkożerca trzymając ręce w górze jakby się poddawał.
   Wsiedliśmy do hmm... Małego samolotu, ale za to bardzo eleganckiego w środku...
   Chłopcy weszli tam jak do siebie... podejrzane... Ale zaraz?!
- Zgaduję, że to wasz samolot tak? - wskazałam palcem po pomieszczeniu samolotu.
- No cóż... Bywa. - Zaśmiał się Zayn.
- Harry, musimy pogadać. - pociągnęłam go za sobą do przejścia między toaletą pomieszczeniem pasażerskim i zamknęłam coś na kształt drzwi...
- Czemu mi to robisz?
- Ale co ci robię? - podniósł ręce na znak bezradności, czy też braku zrozumienia.
- Cały czas na mnie wydajesz kasę, a do tego zabieracie mnie swoim prywatnym samolotem. - złapałam się za głowę i oparłam się o ścianę.
- Ale przecież ci mówiłem, że zabieram cię na wakacje i to prezent ode mnie. - podszedł do mnie i prawą ręką przytrzymywał się ściany za mną.
- Czy którakolwiek z dziewczyn leciała z wami samolotem? - skrzyżowałam ręce na znak protestu.
- Tak. Każda oprócz Danielle...
- No właśnie. A potem będą pisać w brukowcach, że się tobą wysługuję.
- Daj spokój... Stać mnie na to, żeby fundować ci przyjemności... - zbliżył się, aby mnie pocałować, ale go odepchnęłam.
- Nie.
- Ahhhh... - odszedł ode mnie, przeszedł po małym pomieszczeniu i przeczesał palcami włosy - Więc zrobimy inaczej. - znowu oparł rękę o ścianę.
- A więc?
- Cały wyjazd płacę ja, a ...
- Ale... - przerwałam mu, a on mi.
- Nie przerywaj.
- Przepraszam.
- A po powrocie będziemy traktować się jak równe osoby. Hmm? - spojrzał mi poważnie w oczy.
   Spojrzałam na ziemię, szybko się zastanowiłam i na niego spojrzałam, mrużąc przy tym podejrzliwie oczy.
- Ok. - wyciągnęłam moją prawą dłoń na znak zawarcia paktu.
   Gwiazdor jednak owinął swoje ręce wokół mojej talli i mnie do siebie przycisnął. Chciał na moich ustach złożyć pocałunek, ale zakryłam jego usta lewą ręką.
- Nie. Pocierp.
   Wyrwałam się z jego uścisku i weszłam do pomieszczenia, gdzie byli chłopacy.
   Usiadłam na miejscu obok Zayna, które miałam najbliżej. Nie chciałam, żeby Harry usiadł obok mnie. Na zbyt dużo mu pozwalam, nie mogę zapominać o tych zdjęciach.
   Hazza usiadł koło Nialla, wyciągnął telefon i podłączył do niego słuchawki. Widocznie zrozumiał aluzję.
   Liam i Louis byli po prostu sobą zajęci. grali na Wii, czy coś...
   Byłam wpatrzona w przestrzeń. Nie zwróciłam nawet uwagi siadając, co robi Zayn.
   Zobaczyłam machającą mi przed oczami rękę. Spojrzałam w lewo i ujrzałam mulata.
- Halo! Myślałem już, że straciłaś świadomość. - zaśmiał się.
- Można tak powiedzieć. Zamyśliłam się... - powiedziałam bez uczuć.
- Kochasz go?
- Słucham? - nie wiem czy dobrze go usłyszałam.
- Pytam czy go kochasz? - uśmiechnął się.
- A myślisz, że w innym wypadku bym tu była?
- No nie wiem, może lecisz na jego kasę, albo sławę.. - podniósł brew.
   Zmarszczyłam brwi. Wkurzył mnie.
- Co ty sobie o mnie myślisz!?! - zaczęłam krzyczeć (każdy poza nami, był tak zajęty sobą, że nie zwracał na to uwagi) - Że co?! Że ja tylko na kasę?! Sławę?! Wiesz co?! Tak!! Bo to było moje marzenie, żeby nie musieć nic robić tylko, żeby mój chłopak na mnie zarabiał!!! Do twojej wiadomości, może jakaś super bogata nie jestem, ale stać mnie na moje potrzeby!!!
   Przesiadłam się na prawą stronę tuż przy oknie.
   Poczułam, że ktoś kładzie rękę na moim ramieniu. Szybko się odwróciłam i zrzuciłam z siebie rękę.
- Nie dotykaj mnie! Rozumiesz?! - cały czas dawałam upust moim emocjom.
- Przepraszam. - powiedział naprawdę skruszony.
- Nie przepraszaj! Tylko nie oceniaj ludzi tak jak ci się wydaje, bo tak robi większość! - odwróciłam się do okna.
- Adrianne, przepraszam... Nie sądziłem, że...
- Że co? Że nie kręci mnie kasa? Po raz kolejny cię poinformuję. Gdy wyszłam z Harrym do innego pomieszczenia pokłóciłam się z nim o to, że za mnie płaci.
- A ja przepraszam po raz kolejny. Czasem nie myślę co mówię, albo raczej mówię to co mi tylko wpadnie do głowy...
- Dobra, idź... - machnęłam ręką.
   Znowu złapał mnie za ramię, ale tym razem mnie odwrócił w swoją stronę.
- Puść to boli... Wy wszyscy jacyś chorzy jesteście. Najpierw... - ugryzłam się w język. Nie powinnam mówić chłopakom z zespołu co zrobił Harry.
- Co najpierw? - chłopak zrobił duże oczy, ściszył głos - Harry ci coś zrobił.
- Nieee! No skąd ha ha... - sztucznie się zaśmiałam.
- Marna z ciebie aktorka. - zmarszczył czoło.
- Nawet jeśli to jesteś ostatnią osobą, której o tym bym powiedziała. - skrzyżowałam ręce i zacisnęłam usta.
- Ej, nie podoba mi się to... Cokolwiek zrobił nie powinien... - czego on chce?
- Masz rację nie powinien, ale ciebie to nie powinno obchodzić. - podsumowałam.
- Może i masz rację, ale powinnaś o tym komuś powiedzieć.
- Wie moja mama i najlepsza przyjaciółka. - mam nadzieję, że go tym zgasiłam.
- Nie wyciągnę tego z ciebie? - spojrzał na mnie niczym kot ze Shreka?
- Ha ha. Ty na pewno nie. - zakpiłam.
- Ok... A o czymś innym możemy porozmawiać?
- O czym? - podniosłam brwi.
- Jaka muzyka cię interesuje? - założył nogę na nogę, było to dla mnie nieco zabawne...
- Cóż... - zaśmiałam się - Serio chcesz wiedzieć?
- Tak. Jaki jest na przykład twój ulubiony zespół?
- Ha ha ha ha ha!!!
- Co cię tak śmieszy?
- To pytanie, a raczej odpowiedź na nie. Ha ha ha...
- Nie gadaj! - chyba zaczął się domyślać - Twoim ulubionym zespołem jest... - kiwnęłam nie przerwanie się śmiejąc - Lubisz LMFAO? - śmiesznie poruszył brwiami.
- Ha ha ha, nie żartuj, wiem, że się domyśliłeś ha ha ha. One Direction głupku ha ha ha.
- Nie! Przysięgam, że się nie domyśliłem ha ha ha. - zarzekał się.
- Z ciebie taki sam słaby aktor jak ze mnie ha ha ha.
   Oboje się kładliśmy ze śmiechu.
- Dobra ogarnijmy się, - powiedziałam.
   Chwila ciszy. I . Znowu wybuch śmiechu.
- Może nie jesteś taki zły jak już myślałam. - uspokoiliśmy się.
- To samo mogę powiedzieć o tobie. - zapadła cisza - Wiesz strasznie mi teraz głupio...
- Czemu?
- Bo cię tak źle osądziłem i na dodatek jesteś moją fanką... - spuścił głowę.
- Eeej... Nie martw się. Już ci wybaczyłam. - puściłam mu oczko.
- Niesamowite.
- Co takiego?
- Że mi wybaczyłaś.
- Jestem twoją fanką.
   Zaśmieliśmy się.
- Przyjaciele? - wyciągnął rękę Malik.
   Chwilę się zastanowiłam, ale co mi tam.
- Przyjaciele! -podałam rękę.
   Nagle z głośników wydobył się głos.... Pilota?
- Hej chłopaki! Pobudka! Lądujemy!!!
   Zayn mnie przepuścił, a ja się przesiadłam w miejsce, w którym leżały moje rzeczy. Pozbierałam je i czekałam na lądowanie. Poczułam, że ktoś mnie łapie za rękę. Był to Harry, który się do mnie ponownie przysiadł. Uśmiechnęłam się i odwzajemniłam uścisk.
   Nie mogę się doczekać tego cudownego miejsca. Ciekawa jestem jakie miejsce zamieszkania wymyślił ten romantyk - mentalnie wywróciłam oczami.
   Moje marzenia niesamowicie szybko się spełniają... Mam trochę złe przeczucia w związku z tym..


Co myślicie? Czekacie na kolejny?

środa, 24 kwietnia 2013

6. ''Będę ci to udowadniał całe życie...''

   Samolot... W sumie to lecę drugi raz w moim życiu. Tylko, że jak leciałam pierwszy raz to trwało to góra dwie godziny... Teraz potrwa to nawet 9 godzin, albo dłużej... Na szczęście przez to, że Harry przyspieszył wylot będziemy mieli przesiadkę. Będziemy mieli godzinkę na wyprostowanie nóg.
   Zanim wyjechaliśmy na lotnisko z mojego domu w sumie nic takiego się nie działo. Chociaż wydaje mi się, że jak poszłam wziąć odświeżający prysznic przed podróżą to Hazza rozmawiał z moją mamą... Trochę mnie to niepokoi, ale bardziej ze względu na ciekawość niż może na to, że się nie polubili, czy coś.
  Na lotnisku odprawa poszła szybko. Harry doskonale wiedział gdzie iść mimo, że ja byłam trochę pogubiona.
  Już prawie zapomniałam o tej akcji z fankami... Niby nic takiego się nie stało, ale będę musiała się do tego widocznie przyzwyczaić. W sumie to mnie zignorowały jakby mnie tam nie było. Jak dla mnie do dobrze, nie chcę się lansować tym związkiem.
   Lecimy dopiero jakąś godzinę. Przed nami jeszcze daleka droga.
   Przez ten cały czas Styles nie odezwał się do mnie ani razu nie licząc na przykład tego, że się pytał czy mi wygodnie. W sumie to nie jest mi wygodnie... Nie mówię tu o siedzeniu, bo lecimy pierwszą klasą, ale o tym, że biję się ze swoimi myślami. Staram się wszystko sobie poukładać w głowie, ale nie mogę. Może to cudowne miejsce ukoi moje myśli....
   Harry złapał mnie za rękę. Przeniosłam mój wzrok wpatrzony w przestrzeń na niego. Jak zwykle był uśmiechnięty, co sprawiło, że na mojej twarzy też się wymalował uśmiech.
- Spójrz przez okno. - wskazał palcem na szybę koło niego do której dostęp mogłam uzyskać wyłącznie maksymalnie się do niego zbliżając.
- A co w tym widoku takiego niezwykłego? - udałam, że mnie to nie interesuje, choć ten widok zawsze zapychał mi dech w piersiach.
- Po prostu wyjrzyj. 
   Stwierdziłam, że musi być to naprawdę ciekawe skoro tak mnie do tego przekonuje.
   Właśnie zachodziło słońce. Biel chmur w dole mieszała się z pomarańczem słońca i błękitem nieba nad nami. Kolory się mieszały i powstawały różnego rodzaju szarości, czerwienie, pomarańcze, róże, fiolety i błękity... 
   To co zwykle mnie zdumiewało zdumiało mnie jeszcze bardziej.
   Z mojego zachwytu wyrwał mnie delikatny pocałunek w lewy policzek, do którego Harry miał najlepszy dostęp dzięki temu, że wyglądałam przez okno.
   Zwróciłam wzrok w stronę loczka przenosząc powoli moje spojrzenie z jego ust na oczy.
   Cofnęłam się. Usiadłam na swoim miejscu i spuściłam wzrok na ziemię. Czułam, że jego wzrok jest we mnie utkwiony. Słyszałam tylko nasze oddechy. To co wydawało się na początku bardzo proste stało się niezwykle trudne i zdumiewające.
- Adrianne... - powiedział cicho pół pytająco, pół twierdząco. 
   Wziął moją rękę i przeplótł nasze palce. Mój wzrok nadal był utkwiony w ziemię.
   Złapał mój podbródek przenosząc głowę w jego stronę, lecz nie od razu na niego spojrzałam. Gdy już patrzyłam w jego oczy postanowiłam się odezwać.
- Tak, Harry?
   Nie odpowiadał, ale wciąż patrzył mi w oczy... Chciał coś powiedzieć, ale się wstrzymał. Dopiero gdy wziął większy wdech się odezwał.
- Przepraszam. - wypuścił całe powietrze i utkwił swój wzrok w moje usta.
- Patrz mi w oczy. - przeniósł wzrok tak jak mu kazałam - Musisz mi udowodnić, że mnie naprawdę kochasz, a nie że jestem jedną z twoich zachcianek.
- Czy na zachcianki bym tyle wydawał? - zabrał rękę z mojego podbrudka.
- Po pierwsze mieliśmy nie rozmawiać o pieniądzach, sam to powiedziałeś. Po drugie skoro już o tym wspomniałeś to właśnie na zachcianki wydaje się najwięcej, ale ja nie o tym...
- Więc o czym. - Zapytał marszcząc czoło.
- Nie wiem czy kierujesz się sercem i rozumem, czy może jakimś innym instynktem. - Zmierzyłam go wzrokiem.
- Ha ha. Innym instynktem? - wyraźnie go to rozśmieszyło.
- Jeżeli nie pamiętasz to już kiedy się poznaliśmy próbowałeś ''to'' ze mną zrobić... -przypomniałam mu.
- A jeżeli ty nie pamiętasz to rzuciłem dla ciebie dziewczynę - próbował się odgryźć.
- Nic dziwnego skoro mnie śledziłeś, że postanowiłeś, że fajnie byłoby mnie ''mieć''. - z naszej rozmowy zaczęły lecieć iskry.
- Jak długo mi będziesz to wypominać?!
- Nie wiem. Może do czasu jak się z tym oswoję?!
- Nie jesteś moją zachcianką. Pamiętaj to! Może i te zdjęcia były zachciankami... Ale ty nie! rozumiesz?!
- Ale czy to nie ja byłam na nich?
   Harry wyciszył i obniżył ton swojego głosu.
- Kocham cię. Jeżeli te słowa cię nie przekonują będę cię do nich przekonywał całe moje życie.
   Nie odpowiedziałam, cały czas patrzyłam mu w oczy. Jego głos jest taki, taki... Podniecający? Tak podniecający. Niski, gruby, przyjemy dla uszu.. Trochę się rozmarzyłam. Atmosfera zrobiła się trochę przyjemniejsza po jego słowach... Cóż jestem kłótliwa więc pewnie większość kłótni będzie przeze mnie.
   Westchnęłam tylko i oparłam głowę o jego ramię. On mnie przytulił, a zapadając zmrok i gładzący moje włosy Harry sprawiły, że usnęłam.

- Wstawaj. Mamy przesiadkę. - powiedział przyjemny głos i poczułam pocałunek w czoło.
- Jak długo spałam? - powiedziałam ledwo przytomna przecierając oczy.
- Dziewięć godzin...
- To gdzie my mamy tą przesiadkę?! - nagle oprzytomniałam zdziwiona.
- Na Thaiti. - Loczek szeroko się uśmiechnął.
- To nie prościej było od razu na Bora bora dolecieć?
- Nie ma bezpośrednich lotów, poza tym mam tu dla ciebie niespodziankę. 
   Harry skradł mi z ust całusa, wstał i podał mi rękę, abym się podniosła. 
   Zebrałam wszystkie swoje rzeczy i wyszliśmy z samolotu.



Muszę przyznać, że szybko mi poszło z tym rozdziałem ^^. Czekacie na siódmą część?



5. Prawda

- Cześć! - wysnuł Harry i się uśmiechnął, ale mi nie było do śmiechu...
- Cześć... Co ty tu robisz?- zapytałam ze złością w głosie.
- Ja nie potrafię bez ciebie żyć...
- Można się domyślić po tych wszystkich zdjęciach... Po co była ta cała szopka?
- Mówiłem ci już... Chciałem cię przeprosić i mam dla ciebie prezent..
- Hmm.. Prezent.. Chcesz mnie przekupić?
- Nie! Nie miałem tego na myśli... Chciałem ci po prostu zrekompensować to całe zamieszanie...
   Po dłuższej chwili oczywiście jak zawsze uległam.. Dlaczego ja jestem taka uległa? Nie wiem czy dlatego, że go kocham, czy może zawsze taka byłam.. -To co to za prezent?
- Chciałem cię zabrać na wycieczkę, a właściwie na wakacje...
- Niby dokąd? - Zadrwiłam.
- Co powiesz na Bora Bora?
- Bora Bora? Ja zawsze marzyłam, żeby tam pojechać! Te domki na przezroczysto, błękitnej wodzie, ciepło, ogromne żółwie! - spojrzałam się na śmiejącego się loczka..- Zaraz, zaraz.. To też o mnie wiedziałeś?!
- Nie spokojnie, to powiedziała mi Karolina.. - powiedział śmiejąc się.
- No mam nadzieję... - powiedziałam podejrzliwie mierząc go wzrokiem.
- Cieszysz się?
- Jeszcze się pytasz jestem prze szczęśliwa! - i rzuciłam mu się na szyję, mocno go przytulając. Harry odwzajemnił uścisk z ogromnym uczuciem, ale uświadomiłam sobie, że nie należy tak szybko się godzić i oswobodziłam się z uścisku.. - Harry, ja jeszcze muszę to...- przerwałam -  przemyśleć..
- Ale nad czym tu myśleć?
- To wszystko się po prostu za szybko dzieje...
- Rozumiem... Proszę zadzwoń do mnie jak się zdecydujesz...
- No widzisz! To wszystko się dzieje tak szybko, że ja nawet nie mam twojego numeru...
- Racja.. Ja twojego też nie mam... A więc proszę - wyciągnął z kurtki jakąś kartkę i flamaster, i zaczął coś pisać..
-Yyyyy.. Ty nosisz przy sobie kartki i flamaster? - Tak wiem głupie pytanie do sytuacji, ale taka już moja logika.
- Wiesz, te nierozgarnięte fanki... - przewrócił oczami i się zaśmiał. - Proszę to mój numer, daj mi znać. - Puścił mi oczko i wyszedł, nawet nie zdążyłam nic odpowiedzieć...
Usiadłam na schodach, położyłam kartkę obok siebie i schowałam twarz w ręce... Poczułam, że ktoś obok mnie siada.. 
   Tak była to mama.
- Córcia, co się stało? Bo nie chciałaś mi do tej pory nic powiedzieć.. I muszę powiedzieć, że byłam mocno zdziwiona jak do domu mi wszedł Harry Styles... - tak, mama kojarzyła Harrego, w końcu jestem Directionerką, poza tym w Anglii 1D jest bardzo popularne.
- No, bo okazało się, że on obok mnie mieszka. Umówiliśmy się na randkę i on mnie zabrał do takiego swojego domku na przedmieściach...
- O mój Boże! Czy on ci coś zrobił?! - wręcz wrzasnęła przerywając mi, przerażona mama.
- Nie spokojnie, nie przerywaj mi to się wszystkiego dowiesz.. - Zaśmiałam się.
- No dobrze, przepraszam... Kontynuuj.
- Właśnie w tym domku w szufladzie znalazłam moje zdjęcia... On mnie po prostu bezczelnie śledził... Co ja mam zrobić?
- Czy to matka zawsze odpowiadać na takie trudne pytania? - westchnęła mama.
- Mamuś. Ja go kocham...
- Aduś, kochanie... Jeżeli go kochasz to mu może wybacz... Sama nie wierzę co mówię.
- A nie sądzisz, że to się zbyt szybko dzieje? Znam go tydzień, może 2...
- Ojoj.. Krótko. Ale ja znałam twojego tatę tylko 2 miesiące... Poznałam go w sierpni, a w listopadzie braliśmy już ślub... - powiedziała przytulając mnie.
- Nie pomogło...
- Oj córcia, trudno mi to cokolwiek o tym powiedzieć... Wiesz jaki mam stosunek do osób takich jak Harry, a dodatkowo mówiąc o tym, że cię śledził...
- No wiem, wiem... Zaproponował mi wyjazd na Bra Bora... Co ja mam z tym zrobić?
- Jedź.
- Co?! - Wytrzeszczyłam oczy.
- Mówię, że masz jechać! Ja z twoim tatą całe życie nigdzie nie wyjeżdżam, a ty od tak możesz jechać na drugi koniec świata! Gdybym go dzięki temu, że jesteś fanką, nie znała to bym ci nie pozwoliła... Ale pewne rzeczy mnie do tego skłaniają... Poza tym już czas na chłopaka kochanie.
- Mamuś! Co ty gadasz? - nie wierzyłam własnym uszom.
- Mówię, że masz jechać. No idź się już pakować.
- No to idę... - Zdziwienie nie schodziło mi z twarzy. Mama dała mi jeszcze całuska, wzięłam kartkę z numerem Hazzy i pobiegłam na górę do swojego pokoju. Zwinęłam mój telefon z biurka, usiadłam na łóżku i zaczęłam wpisywać numer z kartki.  ...  Słyszałam tylko sygnał, a on nie odbierał... Boże, każdy sygnał trwał wieczność.
- Halo?
- Myślałam, że już nie odbierzesz!
- Adrianne?! Błagam cię, powiedz mi, że się zgadzasz...
- Kocham cię... - stwierdziłam, że te słowa będą najlepszą odpowiedzią.
- Ja ciebie też... - nic nie odpowiadałam, z resztą Harry też nic nie mówił. Trwaliśmy w ciszy jakby nie było rozmowy.. - Adrianne? Jesteś?
- Jestem...
- To czemu nic nie odpowiedziałaś?
- Bo gdybyś właśnie przy mnie był to bym cię pocałowała...
- A więc pakuj się! - i loczek się rozłączył, próbowałam się dodzwonić znowu, ale bez skutku więc zaczęłam się pakować...
Minęło może 15 minut odkąd Harry się rozłączył. Usiadłam na łóżku i ciężko westchnęłam. Po prostu nie wierzyłam... Jestem chyba niespełna rozumu, że się zgodziłam jechać z tym psychopatą...
I nagle ktoś wszedł do mojego pokoju, odwróciłam się i zobaczyłam, że to Harry. Pierwsza myśl ''Boże, jak on tu wszedł?'' druga myśl '' Matko przecież ja mam tu jego plakaty!''.
 Wszystkie plakaty wisiały akurat na ścianie gdzie były drzwi, więc starałam się, aby ich nie zobaczył. Wiem, że moja logika jest dziwna, mam to po mamie :).
- Harry! Jak ty tu wszedłeś? - Podeszłam i go przytuliłam, żeby się nie odwrócił w stronę plakatów...
- Twoja mama mnie wpuściła. Co ciekawe znała moje imię i od razu wskazała mi twój pokój.. - Powiedział podejrzliwie loczek.
- No wiesz, jesteś sławną osobą... - powiedziałam próbując zataić, że moja mama wie o nim wszystko tak samo jak ja...
- Cóż nie wiele osób w wieku twojej mamy wie kim jestem... - odchyliłam się i spojrzałam na Hazzę.
- Sugerujesz, że moja mama jest stara? - zapytałam podchwytliwie.
- Ależ skąd?! Twoja mama jest młodą, piękną kobietą. - Zaśmiał się, a ja się zapomniałam.. Okręcił mnie jak w tańcu. Spojrzał na ścianę i osłupiał. Wypuścił mnie z ramion i podszedł do ściany.
- Harry ja... Ja ci chciałam powiedzieć, ale nie było okazji. - spuściłam głowę, bo czułam się winna, mimo że on zrobił chyba coś gorszego śledząc mnie...
- Ile ty gazet musiałaś kupić żeby tą całą ścianę wypełnić moją twarzą!- powiedział Gwiazdor ciągle przyglądając się ''galerii''.
- Co?! - nie ukrywam jego reakcja mnie niesamowicie zadziwiła.
- Co co?  Na te plakaty poszło trochę kasy...
- Wiedziałeś?
- Co wiedziałem?
- No, że jestem Directionerką?
- Nie.
- To cię nie dziwi, że mam ze sto twoich plakatów? - Nadal nie ogarniałam...
- Nie wiedziałem, znaczy domyślałem się, bo niektóre twojke słowa były podejrzane np. jak mi powiedziałaś, że mnie od dawna kochasz... A upewniłem się gdy poszedłem do twojego mieszkania... - podrapał się po głowie.
- Karolina?
- Ty się jeszcze mnie pytasz? Myślałem, że mnie udusi! Przytula mocniej niż Niall...
- Dobra, ty znasz moją tajemnicę. Teraz ty mi wyjaśnij jak to się stało po pierwsze, że miałeś moje zdjęcia i widziałeś mnie tyle razy, a ja twoja fanka nie widziałam cię ani razu, i po drugie jak to się stało, że mieszkasz obok mnie i również cię nigdy wcześniej tam nie widziałam?
Harry wziął mnie za rękę i usiedliśmy na łóżku..
- Nie powiedziałem ci dokładnej wersji. - mówił patrząc się ciągle w jeden punkt na podłodze - Mam kolegę z zawodu detektyw, z zamiłowania fotograf...
- I co? Śledził mnie?
- Nie.. Znaczy tak. Znaczy poczekaj opowiem od początku do końca...
- OK.
- Kolega się nazywa Chris. A więc Chris robi zdjęcia przypadkowym ludziom, sytuacją, przedmiotom. Któregoś dnia gdy jak zwykle robiłem z nim przegląd zdjęć na jakimś zdjęciu zobaczyłem Ciebie... Zapytałem czy mogę to zdjęcie ze sobą zabrać oczywiście się zgodził. Mimo, że Cię nie znałem śniłaś mi się, cały czas miałem w głowie twoją twarz. Po jakimś miesiącu zapytałem Chrisa, czy mógł by cię odnaleźć i zrobić więcej zdjęć. Oczywiście najpierw mi powiedział, że to chore..
- I miał rację...
- Tak, wiem... W końcu go namówiłem, gdyż zaoferowałem mu nie złą sumkę...
- O, a to ciekawe na ile mnie wyceniłeś?
- Nie będę z tobą rozmawiał o pieniądzach..
- Przepraszam, nie o to mi chodziło. - Boże teraz sobie pewnie pomyślał, że chcę wiedzieć ile ma kasy...
- Spokojnie, nie szkodzi.. No i to cała odpowiedź czemu mnie nigdy wcześniej nie widziałaś...
- A jak to się stało, że koło mnie mieszkasz?
- To akurat przypadek.. Właśnie się wprowadziłem i serio potrzebowałem cukru, bo w życiu bym nie wypił herbaty bez przynajmniej pięciu łyżeczek, a gdy zobaczyłem Ciebie poczułem, że łapie wiatr w żagle.
- Czuję się jak w jakiejś telenoweli, albo innym Jamesie Bondzie...
- Przepraszam - i dopiero teraz spojrzał się w moje oczy.. Nie przestawał się patrzeć i zbliżył się do mnie, poczułam jego usta. Delikatnie mnie pocałował i z pozycji siedzącej znaleźliśmy się w leżącej. Bardzo mocno się do niego przytuliłam. Po policzku spłynęła mi łza.
- Płaczesz? - Zapytał.
- Tak.
- Czemu?
- Bo jesteś takim cholernym dupkiem, a ja ci wierzę... - oboje zaczęliśmy się śmiać.
- Och dziękuję, a więc pakuj się, bo za 5 godzin wyjeżdżasz z tym dupkiem na wyspy o cudownej nazwie...
- Co? - momentalnie się podniosłam z łóżka - Za 5 godzin już wylatujemy, a ty dopiero dzisiaj mi o tym powiedziałeś? - zaczęłam się krzątać po pokoju i wyrzucać moje ciuchy z szafy.
- Mieliśmy jechać za 2 dni, ale zdecydowałem, że polecimy wcześniej... - powiedział wygodnie rozkładając się na moim łóżku.
- I ty to tak spokojnie mówisz? A walizki to się same spakują?
- Walizki mam spakowane i to w aucie, a te 5 godzinek mogę sobie patrzeć ja ty się pakujesz. - łobuzersko się uśmiechnął i puścił mi oczko.
- Spakowałeś się w 5 minut, czy jak?
- Nie.. Co ty? Ponieważ dużo podróżuję, mam 3 zapakowane walizki, a jeżeli czegoś mi zabraknie to zawsze mogę sobie to kupić...
- Przerażasz mnie coraz bardziej... Jesteś nawiedzony.
- Też cię kocham- zaśmiał się.
No to fajnie... Zaraz wylatujemy... Jestem podekscytowana, ale trochę się boję... Znam Hazzę jakieś 2 tygodnie... Zobaczymy co z tego będzie...


Cóż... Wiem, że to opowiadanie to takie trochę ''Nieprawdopodobne, a jednak'' (jak to powiedziała moja koleżanka ^^), Ale co ja zrobię z moją wyobraźnią... Może teraz będzie trochę bardziej prawdopodobne. Musiałam po prostu wyjaśnić te początkowe wątki. postaram się szybko wstawić 6, ale nie mam na nią pomysłu...

sobota, 13 kwietnia 2013

4. Zdjęcia

   Obudziłam się. 
   Obok mnie nie było loczka. 
   Miałam lekkiego kaca, bo nigdy nie pijam alkoholu, a wczoraj wypiłam drinka i butelkę szampana. Jak widać mam słabą głowę. Właśnie zdałam sobie sprawę, że śpiąc z Harry'm byłam w samej bieliźnie.  Zrobiło mi się strasznie głupio... 
   Złapałam moje ciuchy i szybko się ubrałam. 
   Postanowiłam zejść na dół do kuchni i poszukać Harry'ego.  Weszłam do kuchni i ujrzałam wodę w butelce. Strasznie chciało mi się pić więc od razu ją wzięłam i wypiłam prawie całą duszkiem.    
   Oparłam się o blat i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Zauważyłam niedomkniętą szufladę. Podeszłam do niej i odsunęłam do końca. Wyciągnęłam z niej jakieś zdjęcia. 
   Na pierwszy rzut oka zdjęcia jakby tłumu czy coś... ''Ale zaraz! Jestem na nich ja!'' Spostrzegłam. Fotografie przedstawiały jak jestem na zakupach, wychodzę od fryzjera, jestem z babcią w parku itp... Ale co one do cholery robią w tej szufladzie? Nagle usłyszałam otwierające się drzwi. Szybko z powrotem wrzuciłam do szuflady zdjęcia i oparłam się o blat. 
   Do kuchni z torbami pełnymi zakupów wszedł Harry.
- Oooo! Cześć piękna! Chciałem zrobić śniadanie zanim wstaniesz, ale mi nie wyszło... - Powiedział Hazza i podchodząc do mnie chciał mi dać buziaka, ale się odchyliłam. - Coś się stało? - Zrzedła loczkowi mina.
- Wydaje mi się, że tak i to bardzo dużo.... - powiedziałam poważnym tonem..
- Widziałaś te zdjęcia? - zapytał. Wyglądał jak pies z podkulonym ogonem.
- Czy widziałam!?! Skąd ty do cholery masz moje zdjęcia?! Skąd ty mnie znasz!? - Wykrzyczałam mu prosto w twarz, ale nie dostawałam odpowiedzi - No skąd?! - wrzasnęłam.
- To nie jest takie proste... Daj mi chwilę zastanowienia...
- Zastanowienia?! Nad czym? Nad jakimś fikuśnym kłamstwem?! Jesteś chory psychicznie!!!- Wrzasnęłam i ruszyłam w stronę drzwi, bo nie miałam ochoty na niego patrzeć. 
   Taki oto mój idol. Psychol, a nie idol - pomyślałam. 
   Byłam już w przejściu, ale Harry mnie złapał za rękę.
- Adrianne proszę... Daj mi chwilę, a ci to wyjaśnię... - Powiedział mi to prosto w oczy. Grrr nienawidzę jak ludzie tak robią. Ja nigdy nie mogę się oprzeć jak ktoś mnie tak ładnie prosi. To niesprawiedliwe, że mu uległam i tym jego zielonym oczkom...
- Słucham cię Scherlok'u, bo podejrzewam, że mnie śledziłeś? - Powiedziałam pół twierdząco, pół pytająco.
- Nie... Znaczy tak, ale...- nie dokończył..
- Ale?
- Dobra już się ogarnąłem... Widziałem cię kiedyś na dyskotece...
- I nie mogłeś do mnie po prostu podejść i poprosić o telefon, albo coś? Sorry, ale to słaba bajka, że Harry Styles bał się podejść do dziewczyny -.- . - powiedziałam ironicznie.
- To nie jest takie proste jak dziewczyna siedzi w towarzystwie kilku mężczyzn...
- Kiedy ty mnie niby widziałeś w towarzystwie kilku... - i nie dokończyłam, bo uświadomiłam sobie, że kiedyś wyszłam z Kubą i Jego kolegami, którzy z resztą się do mnie przystawiali. Po chwili przerwy jednak dokończyłam. - Ale to nadal nie usprawiedliwia tego, że mnie śledziłeś!
- Masz racje... Ale to się zaczęło od tego, że potem widziałem cię kilka razy w starbucks'ie, milk shake city itp... Ja po prostu jak cię widziałem musiałem ci zrobić zdjęcie...
- Jestem chyba większą psychopatką niż ty...
- Dlaczego?
- Bo ci chyba wierzę...
- To źle? - Zapytał dość zadowolony z siebie loczek.
- Tak bo to psychiczne. Nie! Nie wierzę ci to nie ma sensu... - powiedziała już ściszonym głosem.
  Harry do mnie podszedł i mnie przytulił. Nie wiem czemu, ale pozwoliłam mu na to, lecz nie odwzajemniłam uścisku. Po chwili ciszy jednak musiałam się odezwać...
- Harry...
- Tak?
- Może lepiej jak mnie już puścisz i zawieziesz do domu...- Hazza oczywiście posłuchał i puścił...
- A nie poczekasz na śniadanie? - pokazała na torby z zakupami.
- To, że ci w jakimś stopniu uwierzyłam nie znaczy, że jest ok... Najlepiej jak przez kilka dni nie będziemy się kontaktować... - powiedziałam trochę oschle.
- Ale ja nie wytrzymam bez ciebie godziny. - Powiedział oburzony gwiazdor.
- Jeżeli mnie tak kochasz to pozwól mi to wszystko spokojnie przemyśleć...
- Dobrze...- Przystał na moją prośbę, wziął kluczyki, wyszliśmy z domku i wsiedliśmy do auta. 
   Całą drogę milczeliśmy. Co jakiś czas czułam na sobie wzrok Harrego. Nie czułam się z tym komfortowo po tym czego się dowiedziałam, ale niestety byłam na to skazana. Gdy dojechaliśmy pod apartamentowiec musiałam jeszcze wytrzymać z loczkiem jazdę windą. Rozstaliśmy się dopiero przy naszych drzwiach (jak wcześniej już wspomniałam mieszkamy obok siebie).
- Pa kochanie.. - powiedział smutny Hazza.
- Pa.. - Trochę mnie oburzyło to ''kochanie'', ale przecież z nim nie zerwałam.
   W mieszkaniu nie było Karoliny, a pierwsze co mi się nasuwało na myśl to to, że nie chcę teraz widzieć ''mojego chłopaka'', ale przecież on mieszka obok mnie. Szybko wpadłam na to żeby pojechać do rodziców. 
   Wykręciłam numer do taty, ma być za 15 minut. 
   Poszłam do swojej sypialni i zaczęłam się pakować. 
   Podczas pakowania uświadomiłam sobie, że nadal nie wiem jak to się stało, że nie widziałam Harrego, a on mnie widział tyle razy, a no i skąd się wziął w mieszkaniu obok mojej babci... I nagle usłyszałam trzask drzwi... Można się domyślić kto to przyszedł.
- Yo laska! - krzyknęła Karolina - Ale przepraszam bardzo, czy ty się pakujesz? - Zapytała zdziwiona..
-Tak, bo nie mogę patrzeć na tego psychopatę...
- Psychopatę, czy chłopaka? - Zaśmiała się koleżanka..
- Jak to? Skąd wiesz? - Zapytałam zdziwiona, bo przecież nie rozmawiałam z nią o tym.
- Czyli jednak! Ha ha ha ha. No to sobie popatrz. - i koleżanka podała mi telefon, w którym zobaczyłam artykuł na jakiejś plotkarskiej stronce. Od razu rzucił mi się w oczy wielki napis - ''Czy Harry Styles ma nową dziewczynę?''. To po prostu nie do pomyślenia, wyszliśmy na jedną ''randkę'', a wszyscy już nas widzieli..
- No dobra... Harry to twój chłopak tak? Ale czemu psychopata? - Karolina musiała zadać to genialne pytanie.. Kocham jej nie ogar.
- No właśnie dlatego się pakuję...
- Może jaśniej?
- Ten psychopata mnie śledził od dłuższego czasu, ma moje zdjęcia! - wykrzyczałam
- No bardzo zabawne. - szturchnęła mnie łokciem - Przyznaj się! Do niego się przeprowadzasz. - puściła mi oczko i zaśmiała się koleżanka.
- Tak, a wczoraj się ruchaliśmy - Powiedziałam sarkastycznie... 
   Przyjaciółka chyba załapała, że mówiłam serio.
- Nasz idol, twój chłopak...-chwilę przerwała- To psychopata!
- Zgadza się, a ja przepraszam, ale muszę cię zostawić tu samą, bo wyjeżdżam do rodziców.
- Dobra rozumiem też bym nie chciała na niego patrzeć...
- A najgorsze, że ja mu już wybaczyłam...
- Jesteś idiotką...
- Wiem, ale ja się w nim zakochałam jeszcze bardziej... - Powiedziałam pakując ostatnią bluzkę. - Dobra to ja lecę...
- No to pa...
- Pa...- przytuliłyśmy się na pożegnanie i wybiegłam z mieszkania trzaskając za sobą drzwiami.

10 dni później
   Jestem u rodziców już dziesięć dni. Harry wielokrotnie próbował się ze mną skontaktować, więc Wyłączyłam telefon i nie wchodzę na twittera. Jedynym kontaktem ze światem jest teraz dla mnie Facebook, tutaj Styles mnie nie dorwie. 
   Cały czas rozmyślam jak to się stało, że on mnie tyle razy widział, a ja go nie... A no i jak to się stało, że obok siebie mieszkamy... Czułam, że wszystko jest jednym wielkim spiskiem. 
   Jak pewnie wiele osób zauważyło jestem strasznie uległa... Nie lubię kłótni i nie wyjaśnionych spraw, taka moja natura. 
   Najgorsze jest to, że mimo, że Harry zrobił takie świństwo, ja też czuję się winna. W końcu nadal mu nie powiedziałam, że jestem Directionerką... Tak, ale skoro mnie śledził to i tak z pewnością to wie.. 
- Adaaa!!! - Rozległ się głos mojej krzyczącej mamy.
- Słucham cię mamuś?! - kocham moją mamę i tak szczerze to nigdy nie powiedziałam do niej ''mamo''.
- Ktoś do ciebie przyszedł!
- Kto taki? - Zapytałam schodząc po schodach i ujrzałam Harrego...

Trochę się wyjaśniło, ale powstały kolejne pytania. Odpowiedź na nie znajdziecie w następnej części. 
Do przeczytania ;)

3. Domek


   Dochodziła 17 więc postanowiłam się zacząć szykować, bo wiadomo, że trochę mi to zajmie.
18:55
   Była już za pięć 19, a ja byłam już gotowa . No prawie. Założyłam jeszcze tylko bransoletkę od Harrego i złoty wisiorek w kształcie serduszka, który dostałam od babci ( schowałam go pod bluzkę, bo nie bardzo mi pasował, ale nosiłam go na szczęście ).
   Ding dong. 
   Usłyszałam dzwonek do drzwi. 
   Otworzyłam. 
   Był to Harry.
- Wow. O to mi chodziło. – Uśmiechnął się i dał mi całusa w policzek.
- Właśnie nie wiedziałam w co się ubrać, bo nie wiem gdzie się wybieramy.
- Wybieramy się w sumie w 2 miejsca…
- A mogę się dowiedzieć w jakie? – dopytywałam.
- Mogę ci jedynie powiedzieć, że pierwsze to impreza prywatna Toma. Wiesz kto to Tom?- Zapytał mimo, że się domyślał, że raczej go kojarzę.
- Tak, znam. Mam nawet jego numer. – Zaśmiałam się.
- A skąd ty niby masz jego numer? – zapytał zdziwiony.
- Tajemnica...
- Hmmm. Ciekawe.
   Zjechaliśmy windą na dół i wsiedliśmy do sportowego auta Harrego. 
   Co jakiś czas Harry na mnie zerkał. Tym razem zatrzymał wzrok na trochę dłużej.
- Czemu się tak na mnie patrzysz? – Zapytałam.
- Nie wiem… Jesteś bardzo ładna. – Uśmiechnął się.
- Nie zakochaj się tylko. – Powiedziałam sarkastycznie.
- Spokojnie. Już jestem zakochany. – Powiedział łobuzersko.
- Czyli jednak… - Powiedziałam cicho pod nosem czując, że jakaś część mnie runęła...
- Coś mówiłaś?
- Nie, nie nic…
   Było mi trochę przykro, ale wiedziałam, że nie mogę sobie nic obiecywać.
   Resztę drogi milczeliśmy. 
   Gdy dotarliśmy na miejsce zobaczyłam wielką willę z basenem i innymi atrakcjami. Harry wysiadł pierwszy i otworzył mi drzwi od samochodu. Podał mi rękę żeby pomóc wysiąść, a następnie objął mnie w pasie i kierował się w stronę willi, z której dochodziły odgłosy mega zabawy.
- Yhm, Harry? Czemu mnie objąłeś w pasie?
- Przepraszam. Jeżeli ci to przeszkadza… - momentalnie mnie puścił.
- Nie to bardzo miłe. – uśmiechnęłam się a loczek znowu mnie objął.
Po wejściu zobaczyłam tłum ludzi, w którym nikogo nie znałam. Ale zaraz… W tłumie rozpoznałam Zayna i Perrie, Louisa i Eleanor, Liama i Danielle, Nialla i Toma. Wszyscy do nas podeszli.
Tom: Witam na mojej imprezie Harrego i jego jakże piękną koleżankę.- chwycił moją dłoń i złożył na niej pocałunek. – Jestem Tom- Uśmiechnął się szarmancko.
Ja: Adrianne. - Uśmiechnęłam się, a następnie przedstawiłam się całej grupce. 
   Chłopcy poszli po jakieś napoje a ja zostałam z dziewczynami.
P : To jak się poznałaś z Harrym?
Ja: Może nie uwierzycie, ale przyszedł do mnie pożyczyć szklankę cukru. – Zaśmiałam się.
El: To on nie jest już z… - El chciała coś powiedzieć, ale Dan jej przerwała.
Dan: Cii! Adrianne nie słuchaj jej. Jest już trochę pijana.
   Teraz już byłam pewna, że Harry ma dziewczynę. Najpierw ten telefon, potem mówi, że kogoś już kocha, a teraz El… Nagle ktoś mnie objął. Był to Hazza. Przyniósł jakiś kolorowy drink i zwykły pomarańczowy sok.
- Harry, ale ty chyba nie będziesz pił? Przecież prowadzisz…- Powiedziałam zdenerwowana.
- Nie. Drink jest dla ciebie. - podał mi napój.
- Ale ja nie piję. – Powiedziałam stanowczo odpychając szklankę.
- Ja alkoholu nie wypiję, a drinka już nie zwrócę więc… - ponownie mi go podał.
- No ok, jeden drink mi nic chyba nie zrobi.
- Spokojnie. Nie zaszkodzi.
  Wypiliśmy to co Harry przyniósł i poszliśmy na parkiet. Los chciał, że puścili wolną piosenkę. Byłam z Harrym bardzo blisko, ale Hazza trzymał cały czas ręce na mojej tali i nie opuszczał ich niżej.
   Chciał mnie pocałować, ale odwróciłam głowę. Nie chciałam, żeby Harry zdradzał swoją dziewczynę.
- Chyba nie powinieneś…
- Przepraszam… Może już czas żebym zabrał cię w to drugie miejsce.
- Chyba tak…
   Styles złapał mnie za rękę i wyszliśmy bez pożegnania ze znajomymi.
-Harry?- Zapytałam siedząc już w aucie.
-Tak?
-Może będzie lepiej jak mnie zawieziesz prosto do domu…
- Nie. – powiedział stanowczo.
- Bo nie jestem pewna czy to dobry pomysł żebyś mnie jeszcze gdzieś zabierał.
- A ja uważam, że to świetny pomysł.
- Ale ja nie chcę już nigdzie jechać…
- W taki razie to porwanie…. – Uśmiechnął się do mnie, a ja (mimo, że mi się to nie podobało) już bez protestowania siedziałam cicho…
  Zatrzymaliśmy się przy jakimś małym, uroczym domku z ogródkiem w którym świeciły się jakieś światełka. Po wyjściu z samochodu Harry wyjął z kieszeni klucze i otworzył dom.
-To twój dom? – Zapytałam unosząc jeną brew.
- Tak. Już od dzieciństwa gdy przejeżdżałem tędy z rodzicami podobał mi się ten domek, a teraz gdy mnie stać, kupiłem go.
- Aha. Ok... - faktycznie domek był bardzo ładny, ciekawi mnie to, że Harry mówi tak otwarcie o tym co sobie kupuje.
   Gdy weszliśmy do domu od razu wyszłam na taras a z tarasu do ogródka, w którym był rozłożony koc a na drzewie wisiały lampki. Usiadłam na kocu, a loczek przyniósł tacę z truskawkami, rozpuszczoną czekoladą i szampanem.
- Skąd wiedziałeś jak sprawić mi przyjemność? – Uśmiechnęłam się zjadając jedną z truskawek.
- Nie wiedziałem… Zrobiłem to co ja lubię. – Zaśmiał się.
   Zjedliśmy truskawki, wypiliśmy szampana, a właściwie dwa szampany więc trochę łatwiej szła rozmowa.
- Harry to możesz mi powiedzieć, czy masz dziewczynę?
- Nie mam.
- To z kim rozmawiałeś u mnie przez telefon?
- Z moją byłą dziewczyną… - bardzo wyraźnie podkreślił to słowo. ''Byłą''.
- Czyli jak mnie całowałeś to miałeś jeszcze dziewczynę? – zapytałam nie pewnie.
- Tak, ale proszę nie denerwuj się na mnie, Taylor to już przeszłość. Zerwałem z nią dla ciebie. – Zareagował dość gwałtownie.
- Byłeś z Taylor Swift? – zapytałam zdumiona.
- Tak, ale to już przeszłość przyrzekam!
- Dobrze, wierzę ci tylko jestem wielce zadziwiona, że zerwałeś z taką gwiazdą dla takiej szarej myszki jak ja…
- Muszę ci powiedzieć jeszcze jedno. – Powiedział poważnie.
- Słucham.
- Jak mówiłem w samochodzie, że kogoś już kocham miałem na myśli ciebie. Kocham cię.
- Och Harry! Może nie uwierzysz, ale ja ciebie kocham już od dawna.
- Mnie, czy Harrego Stylesa z 1D? – zapytał ironicznie
- Wydaje mi się, że ciebie, zawsze było mi głupio, że znam cię wyłącznie z One Direction.
- A więc mnie pocałuj…
   I złączyliśmy się w pocałunkach. Całowaliśmy się coraz goręcej, a loczek rozpinał moją bluzkę. Zdjął ją już ze mnie, ale postanowiłam to przerwać. po tych dwóch szampanach trochę już byłam zakręcona, ale wiedziałam co się dzieje. Chyba...
- Przepraszam Harry, ale ja nie jestem jeszcze gotowa. Jesteś Jedynym chłopakiem którego pocałowałam i na razie proszę nie oczekuj ode mnie więcej…
- Rozumiem… Poczekam.
   Nie zakładając już bluzki ruszyłam w stronę domku, ale Harry do mnie podszedł i okrył mnie swoją marynarką.
- Harry, a tak właściwie to jak my wrócimy, bo ty chyba po tym szampanie prowadzić nie będziesz?
- Możemy spać tutaj, ale jest tylko jedno łóżko… - powiedział z pewną nadzieją w głosie.
- A kochasz mnie?
- Kocham najbardziej na świecie!
- To chyba nic się nie stanie jak dwoje kochających się ludzi będzie spało w jednym łóżku?
- No chyba nie.
   Chyba nie bardzo wiedziałam co robię. Loczek pocałował mnie jeszcze raz. Wziął mnie na ręce i zaniósł do pokoju na górze. Rozebrałam się do bielizny. Zmęczenie i szampan sprawiło, że stałam się naprawdę wyzywająca. Harry również się rozebrał i chciał już ściągnąć majtki, ale go poprosiłam żeby tego nie robił.
-Proszę, oszczędź mi tych widoków dobrze?
- No dobrze, nie wiesz co tracisz.- zaśmiał się i położył się koło mnie.
   Przytuliliśmy się do siebie i leżeliśmy w ciszy. Nigdy nie byłam z chłopakiem na tyle blisko.  
   Bawiłam się tym wisiorkiem od babci, a Harry spoglądał na na mnie.
- Prezent od jakiegoś chłopaka?
-Nie. Pamiątka po babci. Kupiła go gdy była w Ameryce. Uwielbiam ten wisiorek.
- A ja uwielbiam Ciebie.
   Pocałował mnie w czoło. 
   Po jakimś czasie zasnęliśmy...


Wiem, że niektóre momenty są wręcz absurdalne, ale co zrobić z tą wyobraźnią? :) W kolejnej części trochę się wyjaśni ;)